Przejdź do głównej zawartości

Zdumiewające wypaczanie historii polskiego harcerstwa

 



Każdego roku natrafiam w okresie wakacyjnym na książkę, która jest poświęcona dziejom Związku Harcerstwa Polskiego i/lub jego historycznym postaciom. W ubiegłym roku recenzowałem autobiograficzną książkę Andrzeja Janowskiego, emerytowanego profesora pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie pt. „Harcerstwo wpisane w życiorys” (Warszawa: NWH 2015). 


Na rynku wydawniczym jest od kilku lat historyczna monografia Andrzeja Friszke pt. „Związek Harcerstwa Polskiego 1956-1963. Społeczna organizacja wychowawcza w systemie politycznym PRL” (Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2016, ss.311). Po lekturze mam mieszane uczucia, bowiem autor książki – jak przystało na historyka – sięgnął do archiwów władz naczelnych ZHP, akt KC PZPR, niewielkiej liczby dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej oraz nielicznych rozpraw i artykułów z tego okresu lub jemu poświęconych, koncentrując swoją uwagę przede wszystkim na losach ideologicznego projektu wychowawczego Jacka Kuronia, tak jakby był on rzeczywiście wartościowym dokonaniem pedagogicznym w tym ruchu. To, że nie był i nim się nie stał możemy odczytać w treści niniejszej książki.

Pojawia się jednak przypuszczenie, że ma ona częściowo ukryty zamysł badawczy w postaci samosprawdzającej się potrzeby ukazania neolewicy II dekady XXI wieku spod znaku „Krytyki politycznej”, że młode pokolenie ma znakomity wzór w osobie i zaangażowaniu właśnie Jacka Kuronia w określonym w tytule książki okresie czasu. Tymczasem dzieje harcerstwa polskiego nie wymagają i nie powinny być dzielone na pozbawione naukowego uzasadnienia periody, które - jak w tym przypadku - zostały nonsensownie podporządkowane fragmentowi życia jednego z instruktorów.

Andrzej Friszke pisze zaś we wstępie: „Poniższe studium powstało jako część prowadzonych od lat badań nad postacią Jacka Kuronia i jego aktywności politycznej. Dążenie do ukazania tła jego aktywności prowadziło do konieczności odtworzenia głównych etapów działalności ZHP i sensu toczących się konfliktów. Zaangażowanie Kuronia w ZHP trwało siedem lat i charakteryzowało się ponadprzeciętną aktywnością. Z punktu widzenia jego biografii dokładniejsze rozpoznanie tej aktywności jest niezbędne, gdyż wówczas dojrzewał ideowo i kształtował się jako działacz. Ocena tego zaangażowania formułowana zarówno przez historyków harcerstwa, jak uczestników i świadków wydarzeń była najczęściej negatywna” (s. 8-9).

Tym samy historyk postanowił nadać cząstce biografii Kuronia pozytywnego, a przecież niezasłużonego pedagogicznie blasku. Takie podejście odbiega od metodologicznej rzetelności. Niestety, największą wadą tego studium jest apologetyczne podejście do działalności Jacka Kuronia, by pokazać go jako kluczowego w PZPR działacza-ofiarę rzekomo wartościowego projektu wychowawczego, który nie znalazł zrozumienia i akceptacji w kierownictwie PZPR prowadząc jego twórcę w kierunku najpierw wewnątrzpartyjnej, a później już pozapartyjnej opozycji politycznej.

Co ciekawe, książka A. Friszke jest prolewicową odpowiedzią na wcześniej wydaną, a traktującą znacznie szerzej historię harcerstwa w latach 1945-1980 uczonego o jednoznacznie prawicowej orientacji, bo współtwórcę Kręgu Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego, Stanisława Czopowicza pt. „Szczera wola i zniewolenie. Harcerstwo w Polsce 1945-1980” (Warszawa: Niezależne Wydawnictwo Harcerskie 2010, ss. 636), do której historyk nie raczył dać nawet źródłowego przypisu. Tym razem uczeń przewyższył "swojego" mistrza.

Na marginesie muszę odnotować, że w wielu miejscach tej książki są cytaty pozbawione przypisów, co nie powinno mieć miejsca. Daje to fatalnie świadectwo wydawcy, który powinien zadbać o poprawność rejestrowanych cytatów egzekwując od autora ich źródła. Nie muszę nawet wchodzić tu w spór między historykiem a politologiem na temat tego, która z tych rozpraw jest w niewystarczającym stopniu oparta na dokumentach, bo widać to po ich przeczytaniu, że właśnie Andrzeja Friszke.

Niestety, nie ma racji autor recenzowanej tu książki, który starając się „wybielić” postać Jacka Kuronia poświęca głównie jemu uwagę celowo dobieranymi dokumentami, by konstruować (głównie na wspomnieniach Kuronia) historyczną narrację jego rzekomej wielkości. Trzeba najpierw dobrze zrekonstruować model wychowawczy tzw. tradycyjnego skautingu/harcerstwa, żeby zrozumieć i dostrzec dewastacyjny wkład Kuronia w próbę jego całkowitego zniszczenia i wyeliminowania ze sfery publicznej polskiego społeczeństwa.

Oto jak historyk pisze o swoim bohaterze: Kuroń był „(…) przeciwnikiem tradycyjnego skautingu, próbował przeistoczyć dawną formułę wychowawczą w nową, odpowiadającą wartościom lewicy społecznej. W niemałym stopniu szedł drogą krytyków z lat 20. , choć chyba nie zdawał sobie z tego sprawy (brak opracowań tego tematu), czerpał też intensywnie z koncepcji sowieckiego pedagoga Makarenki. Już to wystarczało, by tradycyjni harcerze widzieli w nim przeciwnika, tym groźniejszego, że działał w zespole innych członków PZPR, a więc rządzącej partii. (s. 9)

Jeżeli chce się dowodzić tak nonsensownej tezy, to trzeba jednak zderzyć ją z faktyczną, a jakże bogatą myślą pedagogiczną, społeczną i psychologiczną, która jest obecna dzięki bogatej literaturze harcerskiej lat 1911-1948. Inaczej, nie zrozumie się toksycznej i dewastacyjnej roli Kuronia, który w rzeczy samej budował sobie na bazie nieznajomości przedwojennej pedagogii harcerskiej własną karierę polityczną i zawodową. Trudno zresztą, żeby ją znał, skoro studiował historię w okresie cenzury politycznej, a boleśnie dotykającej literatury okresu przedwojennego jako niegodnej Polaka.

Tak więc jeśli ktokolwiek chce poznać historię ZHP tego okresu, to jednak lepiej, żeby czytał książkę S. Czopowicza (świetnie przygotowanego merytorycznie i biograficznie) niż monografię Andrzeja Friszke opartą na wycinkach z autobiografii J. Kuronia i - budowaną także na nich jego - rzekomo wyjątkową rolę pedagogiczną.

Po raz kolejny przekonuję się, że kiedy historycy, politolodzy, socjolodzy czy psycholodzy podejmują w swoich badaniach problematykę wychowawczą lub dydaktyczną, pomijają istotne źródła nauk pedagogicznych, a przez to popełniają w swoich interpretacjach kardynalne błędy. Dziwi mnie, że tak wybitny historyk pominął w swojej analizie nie tylko literaturę pedagogiczną, z historii wychowania, ale i źródła krytyczne działalności Kuronia oraz recepcję „walterowskiej” koncepcji pseudoharcerskiego wychowania.

Odsłania tym samym swoje podejście do wycinkowej historii na wyselekcjonowanych danych o de facto partyjnej działalności Kuronia w ZHP w wyniku zachwytu nad jego autobiografią, (…) która budzi szacunek nie tylko ze względu na szczerość, ale i zdolność do krytycznej oceny własnych poczynań. Zarazem Kuroń podkreśla autentyzm własnych zaangażowań i głębokie przemyślenie swoich koncepcji. Materiał archiwalny i ówczesne publikacje potwierdzają tę prawdę” (s. 9)

Potraktowanie koncepcji Kuronia jako świadczącej o autonomii w harcerstwie po 1956 r. jego „autorskiej enklawy” jest absurdalne. Harcerstwo straciło swoją autonomię wcześniej i nigdy jej w okresie PRL nie odzyskało z woli rządzących. Stwierdzenie A. Friszke, że ostatecznie „autonomia ZHP została złamana w 1963 r.” (s. 10) jest zdumiewające. Straciło ją bowiem w 1948 r. a poczęło odzyskiwać dzięki rewolucji „Solidarności” i reaktywacji alternatywnych ruchów harcerskich w 1980 r.

Mnie zatem A. Friszke nie przekonał do swoich tez, gdyż zbyt ubogi i wybiórczy jest materiał archiwalny, na podstawie którego dokonał analizy zdarzeń i faktów. Odnoszę też wrażenie, bo nie jestem historykiem, że w fałszywym świetle ukazał rolę Aleksandra Kamińskiego, którego wkład w harcerstwo został tu zdumiewająco pomniejszony i wypaczony. W tym przypadku czytajmy Andrzeja Janowskiego.

Andrzej Friszke fałszuje historię harcerstwa wydając publikację jednostronnie ideologiczną, nierzetelną metodologicznie i redakcyjnie oraz wyróżniającą postać, która w żadnej mierze – a odnoszę to tylko i wyłącznie do harcerskiego epizodu tego nominata PZPR - na to nie zasłużyła. Jestem przekonany, że historycy harcerstwa wykażą tę manipulację rzetelnie zrekonstruowanymi danymi i na bazie właściwych źródeł.

Z pedagogicznego punktu widzenia rozprawa historyka nie zasługuje na pozytywną ocenę, gdyż zaprzecza własnemu tytułowi. Autor nie zadał sobie trudu, by prześledzić wiele publikacji Andrzeja Janowskiego, Aleksandra Kamińskiego i wielu innych z tego okresu wybitnych postaci, gdyż musiałby zmienić zakres swoich – jak podejrzewam – osobistych zobowiązań. Te jednak nie służą dobrze ani nauce, ani harcerstwu.

Nie oznacza to jednak, że można tę rozprawę pominąć w dalszych badaniach dziejów ZHP w okresie PRL. Wśród historyków wychowania jest wielu, dla których podejście badawcze wymaga interdyscyplinarnego podejścia do rozwiązywania problemów badawczych oraz unikania fiksacji na postaci, by za wszelką cenę wykazać jej określoną rolę w naszych dziejach.

Znacznie lepiej prowadzi autor tej monografii analizę ówczesnego systemu politycznego, w tym ewolucję zmian programowo-ustrojowych oraz roszad kadrowych w ZHP. Lektura powinna być wyraźnym sygnałem dla wszystkich tych, którzy uważają, że po 1989 r. Polska zmieniła ustrój polityczny we wszystkich dziedzinach życia.

Nie zmieniła, czego najlepszym przykładem jest system oświatowo – wychowawczy, szkolny i pozaszkolny III RP, który jest nadal scentralizowany i podporządkowany zmieniającym się nominatom partyjnym. Z prowadzonych przeze mnie badań nad uspołecznieniem szkolnictwa publicznego w III RP wynika, że mamy do czynienia z reprodukcją minionych rozwiązań ustrojowych w odniesieniu do harcerstwa m.in. w następujących sferach:

1. Harcerstwo, podobnie jak wiele instytucji państwowych, placówek oświaty publicznej jest narzędziem działania centrum władzy, by za jego pośrednictwem kształtować świadomość społeczną oraz środowiskiem do penetracji politycznej władzy;

2. ZHP nadal jest organizacją kontrolowaną przez władze polityczne kraju (via zwiększanie lub zmniejszanie dotacji państwowej na jego działalność), by obóz rządzący znajdował w jego działalności poparcie dla swojego programu politycznego;

3. Harcerstwo nadal jest środowiskiem zapewnienia kontroli władzy nad dziećmi i młodzieżą;

4. ZHP jako organizacja niejednolita ideowo staje się terenem ścierania się różnych wykładni polskiego patriotyzmu, roli narodu i religii katolickiej oraz państwa;

5. Wybór (przeprowadzanie zmian personalnych) władz harcerskich podyktowany był w PRL polityczną poprawnością wobec władz państwa. Brakuje współczesnych badań w tym zakresie;

6. Prowadzi się debaty nad kolejno pojawiającymi się projektami zmian w Przyrzeczeniu i Prawie Harcerskim ze względów ideologicznych i/lub aktualnych oczekiwań rządzących (nie jest to spotykane w organizacjach skautowych państw demokratycznych);

7. Zachowana została centralistyczna rola Głównej Kwatery ZHP, toteż ma miejsce pozorowanie demokratycznych działań w jednostkach terenowych i organizacyjnych;

8. Harcerstwo jest dla jego kadr trampoliną do atrakcyjnych zawodów w administracji rządowej, politycznych w Sejmie czy Senacie, organach władzy centralnej itp.;

9. Nadal ma miejsce traktowanie przez część kadr wyborów do władzy ustawodawczej i wykonawczej w harcerstwie jako procesu fasadowego (zjazdy, posiedzenia rad – stają się maszynkami do głosowania, pozorowaniem respektowania zasad demokracji);

10. W PRL miały miejsce prowokacje tajnych służb celem zabezpieczenia zmian w kadrze kierowniczej harcerstwa. Nie wiemy, jak jest dzisiaj.

Warto przeczytać tę rozprawę, by znaleźć w niej powody do prowadzenia dalszych i znacznie szerszych oraz lepiej udokumentowanych badań harcerskiego ruchu społeczno-wychowawczego dzieci i młodzieży w systemie politycznym PRL czy nawet III RP.

W Aneksie tego tomu znajdziemy kilka, mniej znanych dokumentów z lat 1956-1963, które wymagałyby weryfikacji etnopedagogicznej, gdyż wszelkiego rodzaju notatki, opracowania czy przyjęte uchwały same w sobie jeszcze nie stanowią o realiach harcerskiego życia. Te z okresu PRL wymagają szczególnej ostrożności interpretacyjnej, gdyż powstawały w systemie ukrytego oraz jawnego zakłamywania rzeczywistości i zawierają nie wszystkim znane ślady ingerencji cenzury.

W III RP też mamy z tym problem ze względu na to, że trwa wojna polsko-polska, w której wykorzystuje się najnowsze techniki propagandowego wpływania na opinię publiczną oraz coraz silniej daje się odczuć u niektórych badaczy autocenzura w obawie przed utratą miejsca pracy czy z chęci powiększania własnych dochodów.

W innym publikatorze A. Friszke
stwierdza, że manipulowanie historią, które określane jest przez PIS mianem polityki historycznej, skończy się "bankructwem". Nie można jednak tego czynić w nauce.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Profesor poleca ankietę z błędami???!!

  Niestety, tak powstają fatalne doktoraty, a po nich habilitacje. Kompromitacja  nie dotyczy zatem tylko doktoranta.

Pseudonaukowa monografia Pauliny Formy

  Mamy wreszcie trzecią publikację pani Pauliny Formy, która - tym razem pod tytułem "Dziecięca kreacja biografii w rodzinach wielodzietnych" (Kraków 2016) określona została jako monografia habilitacyjna. Niestety, ale i ta rozprawa obciążona jest poważnymi błędami w założeniach metodologicznych projektu badawczego . Analiza ilościowa i jakościowa uzyskanych przez autorkę danych na podstawie przeprowadzonej diagnozy nie ma zatem naukowej wartości. Może służyć co najwyżej publicystyce, ale nie naukom społecznym.  Wą t p l i w o ś c i budzi już t y t u ł k s i ą ż k i , k t ó r y jest n i e a d e k w a t n y d o p r e z e n t o w a n y ch w n i e j t r e ś c i . Wskazuje bowiem na to , że c e n tra l n ą o sią  analizy b ę d z ie tworzenie przez dzieci własnej biografii ( „ d z i e c i ę c a k r eacj a b i o g r a f i i … ” ). Tymczasem p r o b l e m g ł ó w n y , k t ó r y stanowił podstawę do konceptualizacji b a d ań, brzmi w tej książce odmiennie ...

Czy pseudonaukowa gdybologia może być sprzedawana jako światowy bestseller?

  Czy pseudonaukowa gdybologia może być sprzedawana jako światowy bestseller? w dniu  kwietnia 15, 2021   Moje pytanie jest retoryczne, bo odpowiedź na nie powinna być tylko jedna - NIE POWINNA, ale JEST i powiększa stan bezużytecznej makulatury. Mam tu na uwadze rozprawę izraelskiego historyka prof. Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie  Yuval Noah Harari'ego  pt. "21 lekcji na XXI wiek" (Kraków 2018), która jest sprzedawana w tysiącach egzemplarzy. Poza ładną okładką nadaje się jednak tylko jako dekoracja w biblioteczce domowej.   Historyk powinien zajmować się tym, co jest przedmiotem badań jego dyscypliny naukowej i obowiązującej w niej metodologii badań historycznych. Z tym większym zdumieniem czytam książkę, która z historią niewiele ma wspólnego, bowiem jej autor porzucił własne kwalifikacje postanawiając zarabiać na sprzedaży prognostycznego kiczu, czyli mniemanologii stosowanej.  Nie wypowiadam się na temat wszystkich lekcji, które usił...