Przejdź do głównej zawartości

Jawny i ukryty program wychowania przedszkolnego

 




Przypominam książkę Elżbiety Siarkiewicz pt. Ostatni bastion. Jawne i ukryte wymiary pracy przedszkola, Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków 2000, bowiem mało kto wie o jej istnieniu i niezwykle ciekawym badaniu etnopedagogicznym, które zostało zastosowane i opisane.

     Rozprawa pani E. Siarkiewicz doskonale wpisuje się w ten nurt realizmu krytycznego, który przejawia się zarówno w płaszczyźnie ontologicznej, jak i epistemologicznej. W tej pierwszej prowadzi do eksplikacji wewnętrznego świata życia i stosunków społecznych w instytucji opiekuńczo-wychowawczej jaką jest przedszkole, ukazując jak jest ono zróżnicowaną i zmieniającą się strukturą. W drugiej zaś wiąże się z wypracowaniem racjonalnej i krytycznej aktywności naukowej badacza, pojmowanej jako zaangażowanie w ciągły proces empirycznie kontrolowanego wyjaśniania tych struktur na podstawie wytwarzanych przez nie zjawisk jawnej i ukrytej przemocy. Okazuje się bowiem, że w tej z pozoru oczywistej instytucji zorientowanej na dobro dziecka można odkryć głębokie struktury przemocy, które wyjaśniają powierzchniowe zjawiska.

Wybór tematu i przedmiotu badań wzbudza uznanie, gdyż w rzeczy samej - poza szkołami ponadpodstawowymi – nie zostały jeszcze zreformowane przedszkola jako jedne z najważniejszych instytucji opiekuńczo-wychowawczych w naszym kraju, bo poprzedzające drogę edukacyjną młodego pokolenia Polaków. Mało komu, poza częścią oświeconych i wrażliwych na poziom sprawowanej w nich opieki rodzicami dzieci w wieku przedszkolnym, wydaje się zasadne przypisywanie tej instytucji przemocy, z założenia powołanej przecież do optymalnej aktywizacji procesów rozwojowych wychowanków, do zapewnienia im warunków zdrowia, bezpieczeństwa i atmosfery radosnego dzieciństwa. To, że do nie dostrzegaliśmy w przedszkolach przemocy bądź – co jest bardziej prawdopodobne – nie mogliśmy lub nie chcieliśmy jej widzieć, wcale jeszcze nie świadczy o tym, że ona w nich nie istnieje.

Opublikowana przez E. Siarkiewicz książka w żadnej mierze nie jest generalnym oskarżeniem pedagogów przedszkolnych o stosowanie przez nich przemocy wobec bądź co bądź bezbronnych dzieci, ale etnograficznym sposobem odczytania relacji między nimi w dość szczególnej perspektywie pedagogiki krytycznej. Przeprowadzone obserwacje i krytyczna analiza struktury oraz funkcji współczesnego przedszkola nie oznacza przy tym, że nie można poszukiwać środków do generowania progresywnych w nim zmian, daleko idących przekształceń w treściach programowych, jak i metodach oraz formach pracy wychowawczej z dzieckiem. Dzięki niej znacznie lepiej widać obszary zaniedbań, niedostatków i zagrożeń, ale także szans na wzmocnienie procesów socjalizacyjnych czy wychowawczych. 

Każde zjawisko (w tym także edukacyjne) ma swoje oczywiste, jawne i łatwe do odczytania dla każdego znaczenie oraz swój wymiar ukryty, jakże często chowany bądź skryty za tą oczywistością. Autorka tej publikacji przyjęła słuszne założenie, że jeśli chce się dotrzeć to występującej w przedszkolach przemocy, to musimy na nie spojrzeć jak na instytucje osadzone w określonym społeczeństwie, przestrzeni, czasie, z określonymi pozostałościami po minionej, quasi totalitarnej epoce oraz z naznaczonymi przez nią aktorami. Odczytywanie ukrytych znaczeń pozwala lepiej zrozumieć, czemu jeszcze może służyć edukacja przedszkolna, czy to, co jest w niej ukryte, zostało ukryte celowo, czy też nikt tego dotychczas nie dostrzegł i dlatego nie uczynił jawnym.   

         Do poszukiwania ukrytej i jawnej przemocy przedszkola Elżbieta Siarkiewicz przyjęła jakościowe postępowanie badawcze, gdzie punktem wyjścia dla tego procesu jest poznanie określonej całości w jej różnorakich uwarunkowaniach. Wszelka wiedza o diagnozowanej rzeczywistości pochodzi zatem z osobistego doświadczenia, a przedmiotem poznania są fakty i zjawiska społeczne w takiej postaci, w jakiej są one postrzegane, przez co stają się reprezentatywne tylko dla badanego środowiska. Nie można ich jednak prowadzić z zewnątrz, będąc „obcym” w i dla poznawanej instytucji, toteż największą zaletą uzyskanych danych jest ich wewnętrzna, intra- i intersubiektywna weryfikacja przez badacza. 

Słusznie zatem już we wstępie E. Siarkiewicz przyznaje: Praca ta nie jest próbą opisania rzeczywistego obrazu jednego, konkretnego przedszkola, nie stawia sobie zadania opisania i poklasyfikowania wszystkich możliwych jawnych i ukrytych wymiarów jego pracy, ale ma za zadanie nazwać, opisać i wyjaśnić jedynie niektóre zjawiska, rzadko związane z przedszkolem, oraz wykazać różnorodne konteksty zaistniałych sytuacji i zdarzeń.         

Autorka tej pracy doskonale porusza się nie tylko po diagnozowanej rzeczywistości, ale też świetnie się do tego zadania przygotowała od strony teoretycznej, studiując najbardziej reprezentatywną i znacznie wykraczającą poza obszar pedagogiki literaturę przedmiotu. W prowadzonych badaniach trafnie wykorzystała obserwację uczestniczącą, otwarty wywiad pogłębiony oraz jakościową analizę zawartości treści. 

Jedynie w odniesieniu do tej ostatniej metody badań można mieć poczucie pewnego niedosytu, gdyż nie wykorzystała hermeneutyki czy dekonstrukcji tekstu do analizy takich dokumentów, jak np.: program wychowawczy przedszkola, statut przedszkola czy do szczegółowej skali ocen dla pracy dyrektorów, nauczycieli i całego przedszkola.

Szczególnie interesująca mogłaby być w tej perspektywie dekonstrukcja treści statutów przedszkoli, do których tworzenia zostały zobligowane Zarządzeniem nr 33 MEN z 6 października 1992 r. wszystkie publiczne przedszkola. Miały one powstawać przy czynnym udziale nauczycieli i rodziców, uwzględniając ich oczekiwania, potrzeby i normy stanowione przez władze oświatowe. Pogłębiłoby to niewątpliwie naszą wiedzę o ukrytych kodach ról aktorów przedszkola, które określają warunki istnienia w nim przemocy symbolicznej i strukturalnej. Być może jednak w dokumencie tym znajdują się zapisy, które w sensie normatywnym uwalniają jakąś przestrzeń codziennego życia (w) tej instytucji od przemocy.    

Recenzowana praca ma ogromne znaczenie dla pedagogiki szkoły wyższej i polityki reform oświatowych, odkrywając m.in. swoistego rodzaju analfabetyzm w obszarze kompetencji krytycznych i twórczych nie tylko wśród nadzoru pedagogicznego, ale i u absolwentów studiów pedagogicznych, którym studia utrwaliły przekonanie o instrumentalnym paradygmacie pedagogii jako jedynie możliwym i uprawnionym do zastosowania go w praktyce edukacyjnej. 

Autorka ukazuje przy tym totalne osamotnienie lub submisyjność nowatorów, którzy dla zachowania miejsca pracy uczestniczą w samoreprodukującym się „kole przemocy” lub bezradności, spychając na margines własnych poszukiwań czy inicjatyw możliwość wprowadzenia zmian. Wykształceni do pracy z dziećmi w instytucjach przedszkolnych pedagodzy nie traktują nawet wiedzy naukowej jako możliwej czy wartościowej do wykorzystania we własnej praktyce zawodowej.

Kiedy w analizie polityki przemian oświatowej państwa wobec edukacji przedszkolnej E. Siarkiewicz pisze, że obecnie coraz częściej stosowany jest
w literaturze  przedmiotu w odniesieniu do osób pracujących w przedszkolach termin nauczyciel, to jego źródeł niesłusznie upatruje w zmianie zarówno w myśleniu o wychowaniu przedszkolnym jak i w praktyce przedszkolnej

Nauczycielski sttatus został wywalczony przez pedagogów przedszkolnych na początku lat 90. i wprowadzony został do znowelizowanej w 1991 r. Ustawy o systemie oświaty. Dwukrotnie Autorka pracy zapowiada istniejącą zależność między liczbą przedszkoli w Polsce a liczbą dzieci doń uczęszczających jako wskaźniku niekorzystnych przemian oświatowych w tym obszarze, ale ani razu nie wskazuje tych ostatnich danych, toteż nie wiemy czy ów spadek liczby instytucji jest izomorficzny do procesów demograficznych w tej populacji wiekowej, czy też nie? 

Z moich bowiem badań wynika, że zmniejszająca się liczba przedszkoli w latach 1989-1992 spowodowana była znacznym (bo o 217 tys.) obniżeniem się populacji dzieci w wieku przedszkolnym, zaś odsetek dzieci objętych wychowaniem przedszkolnym w analogicznym okresie czasu nie spadł – jak upowszechniała to we wszystkich mediach propaganda związkowa – ale wzrósł z 49,5% w 1989 r. do 50% w 1991 r. 

Dyskusyjny jest pogląd o czterech technikach władzy sprawowanej wobec przedszkoli centralnie. Nie wiadomo bowiem, co Autorka ma na myśli, kiedy stwierdza, iż w systemie oświatowym występuje jakaś  większość decyzji (np. dotyczących przedszkoli i wychowania przedszkolnego)? Jakie instrukcje miała na względzie, kiedy stwierdzała: 

Dyrektor odpowiada za zgodnąz instrukcjami wyższych szczebli pracę nauczycieli, pracowników administracyjnych i technicznych. Dyrektor może dokonywać interpretacji tych instrukcji i określać sposoby ich wykonywania? Możemy się jedynie domyślać, że prawdopodobnie jakieś decyzje są podejmowane i przekładane na oświatowe instrukcje, ale w tym właśnie miejscu przydałaby się ich hermeneutyczna analiza. Wspomniane przeze mnie powyżej normatywne zobowiązanie dyrektorów do opracowania własnego statutu przedszkola stwarzało możliwość do zachowania indywidualności, autonomii i oryginalności danej placówki.   

Niezwykle cenne natomiast dla kontynuowania tego typu badań są propozycje E. Siarkiewicz wyróżnienia w przestrzeni fizycznej przedszkola stref interakcji społecznych czy strategii postępowania nauczycieli przedszkoli z czasem (naciąganie czasu, tworzenie rytuałów, omijanie zadań, tworzenie zadań zastępczych, pozorowanie aktywności czy nieobecności i wycofywania się. 

Mimo, iż etnografia pedagogiczna nie wypracowała, ani też w zasadzie nie dąży do wypracowania jednolitych i wspólnych rygorów postępowania badawczego, to w recenzowanej pracy można wyraźnie odczytać takie jej fundamentalne przesłanki, jak:

·        Przebywanie badacza w studiowanej instytucji tak długo, aby on sam mógł przez bezpośrednie uczestnictwo i obserwację, stać się głównym źródłem informacji;

·        Równe zainteresowanie badacza codziennymi, jak i nadzwyczajnymi wydarzeniami w przedszkolu;

·        Szczególne zwrócenie uwagi na sposób widzenia rzeczywistości przedszkolnej z miejsca jej naturalnych uczestników;

·        Stworzenie osadzonego w kontekście, syntetycznego i integralnego opisu funkcjonowania społeczności przedszkolnej i jej najważniejszych aktorów;

·        Ujawnienie oraz konstruowanie struktury badanej rzeczywistości przedszkolnej przez cały okres prowadzenia badań;

·        Umiejętne połączenie opisów, przykładów, zdarzeń i anegdot z rozważaniami teoretycznymi. 

Całą rozprawę czyta się z ogromnym zainteresowaniem ze względu na problematykę badań, styl i komunikatywność narracji, odważne sięgnięcie po metodologię badań jakościowych we współczesnej humanistyce oraz niezwykle kompetentną rekonstrukcję bogatej, bo liczącej ponad 180 pozycji - literatury przedmiotu. 

Tę pracę warto polecić studentom pedagogiki i studiów podyplomowych w zakresie zarządzania oświatą. Wyznacza ona bowiem kontekst badawczy emancypacyjnej teorii edukacji przedszkolnej, potwierdzając zarazem  aktywne i refleksyjne zaangażowanie jej Autorki w świat przedszkolnego życia, w którym poszukiwała możliwości realizacji jedności teorii i praktyki właśnie w owej praktyce.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Profesor poleca ankietę z błędami???!!

  Niestety, tak powstają fatalne doktoraty, a po nich habilitacje. Kompromitacja  nie dotyczy zatem tylko doktoranta.

Czy pseudonaukowa gdybologia może być sprzedawana jako światowy bestseller?

  Czy pseudonaukowa gdybologia może być sprzedawana jako światowy bestseller? w dniu  kwietnia 15, 2021   Moje pytanie jest retoryczne, bo odpowiedź na nie powinna być tylko jedna - NIE POWINNA, ale JEST i powiększa stan bezużytecznej makulatury. Mam tu na uwadze rozprawę izraelskiego historyka prof. Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie  Yuval Noah Harari'ego  pt. "21 lekcji na XXI wiek" (Kraków 2018), która jest sprzedawana w tysiącach egzemplarzy. Poza ładną okładką nadaje się jednak tylko jako dekoracja w biblioteczce domowej.   Historyk powinien zajmować się tym, co jest przedmiotem badań jego dyscypliny naukowej i obowiązującej w niej metodologii badań historycznych. Z tym większym zdumieniem czytam książkę, która z historią niewiele ma wspólnego, bowiem jej autor porzucił własne kwalifikacje postanawiając zarabiać na sprzedaży prognostycznego kiczu, czyli mniemanologii stosowanej.  Nie wypowiadam się na temat wszystkich lekcji, które usiłuje wcisnąć czytelnikom,

Oralna historia historii

  Grzegorz Dżus, Banderówka, Wyd. Rozpisani.pl, brak miejsca i roku wydania, ss. 476. Biorąc pod uwagę wieloletnią współpracę polskich pedagogów z uczonymi i nauczycielami na Ukrainie publikuję opinię profesora Stefana Łaszyna o książce, której autor porusza trudne i bolesne wydarzenia . Zostały one opisane przez  Grzegorza Dżusa w monografii pt. "Banderówka"  , której tytuł okazał się zaskakujący. A ni razu  bowiem S. Łaszyn nie spotkał w niej nazwiska Bandery. Skąd zatem taki tytuł? Tak pisze o tym poniżej:  Emilia, bohaterka książki, w 1940  roku chce wejść do swego mieszkaniaw Radymnie, które opuściła okresowo z powodu przesuwającego się frontu. Wkłada klucz w zamek - nie pasuje. Drzwi otwiera kobieta, która zwraca się do przybyłej: - Czego pani tutaj szuka? Emilia: - A co pani robi w moim mieszkaniu? W odpowiedzi słyszy: - Ooo, banderówka. Stąd wziął się tytuł książki.       W przygotowaniu publikacji wykorzystano   „historię mówioną”, która jest interdyscyplinarną metod