Przejdź do głównej zawartości

Oralna historia historii

 

Grzegorz Dżus, Banderówka, Wyd. Rozpisani.pl, brak miejsca i roku wydania, ss. 476.


Biorąc pod uwagę wieloletnią współpracę polskich pedagogów z uczonymi i nauczycielami na Ukrainie publikuję opinię profesora Stefana Łaszyna o książce, której autor porusza trudne i bolesne wydarzenia . Zostały one opisane przez Grzegorza Dżusa w monografii pt. "Banderówka" , której tytuł okazał się zaskakujący. Ani razu  bowiem S. Łaszyn nie spotkał w niej nazwiska Bandery. Skąd zatem taki tytuł? Tak pisze o tym poniżej: 


Emilia, bohaterka książki, w 1940  roku chce wejść do swego mieszkaniaw Radymnie, które opuściła okresowo z powodu przesuwającego się frontu. Wkłada klucz w zamek - nie pasuje. Drzwi otwiera kobieta, która zwraca się do przybyłej: - Czego pani tutaj szuka? Emilia: - A co pani robi w moim mieszkaniu? W odpowiedzi słyszy: - Ooo, banderówka. Stąd wziął się tytuł książki.   

 W przygotowaniu publikacji wykorzystano  „historię mówioną”, która jest interdyscyplinarną metodą badawczą.  Można ją określić jako rozmowę z uczestnikiem lub świadkiem historii. Badania z zastosowaniem tej metody nie skupiają się tylko na doniosłych wydarzeniach i znanych ludziach. W centrum ich zainteresowania coraz częściej  znajduje się zwykły człowiek i jego punkt widzenia na określone zdarzenia. To nie umniejsza  wartości tych badań, a nawet dodaje im swoistego kolorytu. Tak stało się i w tym wypadku.  

            Aby badania z zastosowaniem „historii mówionej” przyniosły spodziewane efekty, to wydaje się, że muszą być spełnione co najmniej dwa warunki. Pierwszy, osoba opowiadająca o minionych zdarzeniach musi mieć określony bagaż przeżyć i doświadczeń, być bacznym obserwatorem tego co się wokół niej kiedyś działo. Drugi, mieć do przeżytego określony dystans i być w dobrej kondycji psychofizycznej, by potrafić przeżyte opowiedzieć, opisać, bo nie tyle chodzi tutaj o ocenę (tę zostawiamy czytelnikowi), co odtworzenie przebiegu zdarzeń. Oba warunki  zostały tutaj spełnione.

       Babcia Emilia, bohaterska książki, opowiada Wnukowi Grzegorzowi o tym, co przeżyła w czasie swego długiego i bogatego w wydarzenia ziemskiego życia.  A ten to wszystko nagrywa, archiwizuje, porządkuje i oddaje do druku. On nie „poprawia” Babci i nie ocenia jej wypowiedzi. Niczego czytelnikowi nie podpowiada, a zostawia go sam na sam z tym, co powiedziała Emilia. I to jest według mnie cenne.

Emilia nie oszczędza nikogo. Opowiada bez upiększania wszystko to, co robili „jedni” i „drudzy”, swoi, miejscowi i przybysze (Niemcy, Sowieci). Opowiada to tak jak widziała i rozumiała (bez prykrasy). Emilia jest osobą szczerą, życzliwą, ale sprawiedliwą i krytyczną. Być może są opisy, które nie pokrywają się z rzeczywistym przebiegiem zdarzeń (tego nie wiemy), ale z pewnością nie są one celowym zabiegiem opowiadającej, ale wynikają z ułomności ludzkiej natury. Psychologowie nazywają to apercepcją.

      Wyżej więcej miejsca poświęciłem Emilii, osobie, która jak czytamy w książce „...nigdy nie narzekała”. I to mi bardzo odpowiada. Ale czy podobna struktura psychiczna  nie cechuje Autora ksiażki? Co by nie powiedzieć, to On jest inicjatorem i autorem tej książki. Wykazał się w niej precyzją architekta i erudycją humanisty. To dla Niego jestem pełen podziwu i uznania.  Architekt zamienił się w pisarza i w tej roli spełnił się  znakomicie. Autorowi można wytknąć braki metodologiczne. Nie wyjaśnił  jak książka powstała. 

Nie uważam, że to  umniejsza wartość publikacji, chociaż warto to  uzupełnić w następnym wydaniu.  Podstawowym rdzeniem książki jest to, co powiedziała  Emilia, a przecież to  wiernie zostało zapisane. I to ma istotną wartość historyczną. Gdy się czyta tę książkę, to nie chce się wierzyć, że nie napisał jej uznany i doświadczony literat. Jeżeli to jest debiut literacki Autora, to trudno w to uwierzyć.  Zachęcam Pana Grzegorza do przygotowania sagi swojej rodziny. Po takim „ćwiczeniu” jak „Banderówka” z pewnością saga wypadnie znakomicie. 

I co jeszcze zwróciło moją uwagę. W książce widać wielki szacunek i więź emocjonalną Wnuka Grzegorza z Babcią Emilią, ale jednocześnie ich relacje są  tam, gdzie to jest wymagane zobiektywizowane, zachowany został wymagany dystans. Pewnie nie było to łatwe w praktyce, ale się udało. 

Dzisiaj większość ludzi nie ma czasu na czytanie książek, bo  niby „...wszystko jest w Internecie”. Ja myślę, że to nie chodzi o czas, ale brak motywacji do obcowania z książką. A to jest już coś poważniejszego. Autor,  poza intensywną pracą zawodową, poświęcił ponad 10 lat na przygotowanie do druku omawianej publikacji. Grzegorz Dżus w sposób szczególny uczcił pamięć swojej Babci Emilii. Wystawił Jej trwały pomnik. Autor być może nie do końca jest świadomy tego,  jaką wielką i ważną pracę wykonał. I to zarówno w aspekcie rodzinnym, jak  i społecznym.

            Książka „Banderówka” ma  duże walory poznawcze, moralne i polityczne.  Autor, jak już wspomniałem wcześniej,  nie narzuca czytelnikowi swego punktu widzenia w stosunku do  opisywanych zdarzeń. Natomiast tak komponuje ich opis, że lektura książki zmusza uważnego czytelnika do refleksji. Sprzyja też temu podział obszernej, bo liczącej prawie 500 stron publikacji, na krótkie treściowo opowiadania. Dzięki temu książkę czyta się z zainteresowaniem. Jak to trafnie określił red. I. Szczerba w swojej recenzji –  jednym tchem.

Publikacja posiada uniwersalne wartości. I dlatego powinni ją przeczytać i przeżyć ludzie starsi (nieliczni już dziś świadkowie minionych czasów), ludzie młodzi (interesujący się historią tamtego okresu), i to zarówno Ukraińcy, jak i Polacy. Książka powinna dotrzeć do potomków mieszkańców wsi Łazy i okolicznych miejscowości, ale też tych, którzy z tymi okolicami mają niewiele wspólnego.

„Banderówka” może, i powinna przekonać tych którzy widzą winę po jednej stronie, że faktycznie to  żadna ze stron  nie jest bez winy i poszukiwanie tego, kto jest bardziej winien nie ma sensu. Zgadzam się ze stwierdzeniem Autora, który na okładce książki napisał: „Historia spisana ich językiem, dokładnie tak jak te czasy pamiętali, pokazuje całą absurdalność konfliktu i toczonego po dziś dzień zajadłego sporu”.

            Nie jest wykluczone, że żyją jeszcze ludzie, chociaż jest ich coraz mniej, którzy na łamach książki znajdą opisy znanych im osobiście sytuacji lub zdarzeń,  których byli świadkami, a może w niektórych z nich brali udział. Do takich należy m.in.  Jarosława Szczerba, urodzona w 1937 r. w Laszkach przysiółek Bawoły, która wyemigrowała do USA w 1972 roku z okolic Sępopola, obecnie warmińsko-mazurskie. 

Pani Sławka czytając książkę płakała. Przypomniała sobie m.in.  sytuację, gdy jako dziecko chorowała na szkarlatynę i z tej groźnej choroby wyleczyła ją zakonnica Maria w 1943 roku. Była sroga zima. Zakonnica przyjechała do dziecka saniami z bielutkim pieskiem, który nazywał się Puszek. Po zaaplikowaniu chorej lekarstwa powiedziała: „Śpij, śpij, będziesz spała całą noc”. I tak się stało. Kuracja okazała się skuteczna. Gdy następnego dnia rano siostra odwiedziła chorą, to ta już czuła się dobrze. Wyzdrowiała.

            Książka ma bogatą i interesującą szatę graficzną. W oczy rzuca się ciekawie  zaprojektowana graficznie i kolorystycznie okładka. Projekt jest dziełem Autora. Za pomysłowy,  chwytliwy i usprawiedliwiony należy uznać tytuł książki. Kto chciałby  znaleźć w publikacji nazwisko Bandery i związane z nim wątki polityczne pełne kontrowersji, to mocno się rozczaruje.

            Książka od dawna nie jest dostępna w księgarniach w Polsce. Nie wiem, jaki był jej nakład.  Mam wielu znajomych, którzy wiedzą o jej istnieniu, ale nie udało się im jej kupić, pomimo intensywnych starań w tej sprawie.

            Uważam za celowe przygotowanie drugiego wydania. Może należałoby je zlecić  któremuś z ukraińskich wydawnictw w Polsce. Do znanych mi należą „Tyrsa” w Warszawie i Pracownia Wydawnicza Andrzeja Zabrowarnego, która znajduje się w Zalesiu Górnym pod Warszawą. Sądzę, że należałoby, i pewnie  udałoby się – po przedstawieniu zebranych recenzji -  wypertraktować korzystne dla Autora warunki drugiej edycji książki. 

Jestem przekonany, że wymienione wydawnictwa będą zainteresowane pomocą w przygotowaniu drugiego wydania tej cennej publikacji.  Nowy nakład z pewnością się rozejdzie, ale należałoby go umiejętnie rozpropagować. Była wprawdzie recenzja książki i wywiad z Autorem, które to materiały przygotował dla „Naszego Słowa” redaktor Igor Szczerba, ale to ciągle za mało.

Pewne nadzieje można wiązać z popularyzacją książki poprzez obszerną i poglębioną recenzją, którą przygotował  prof. Jerzy Nikitorowicz. Jak mi powiedział, zamieści swój tekst w wydawnictwach naukowych i przedstawi na posiedzeniu Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Wykorzysta go też na zajęciach ze studentami w macierzystej uczelni - Uniwersytecie Białostockim. 

W świat pójdzie też pogłębiona recenzja Mikołaja Duplaka z USA. Nie wiem dokładnie, w których czasopismach w USA i Ukrainie ją opublikuje, ale wiem, że M. Duplak ma duże możliwości na tym polu i z pewnością je wykorzysta, bo książkę ocenił pozytywnie. Pierwszy tekst jest w języku polskim, drugi – ukraińskim.

Książką jest zachwycona Lida Łojko, która znana jest w środowiskach ukraińskich okolic Kętrzyna i Węgorzewa jako wyróżniająca się nauczycielka, osoba skuteczna w działaniu na rzecz ukraińskiego środowiska na tym terenie.  Pani Lida ma wiele nietuzinkowych pomysłów sprzyjających szerzeniu kultury ukraińskiej i z pewnością nie odmówi pomocy w rozpropagowaniu publikacji, jeżeli jeszcze do tego czasu tego nie zrobiła.

            Wiem, że Grzegorz Dżus przygotował książkę z potrzeby serca, a nie z pobudek materialnych. Naszym  zadaniem powinno być upowszechnienie informacji o walorach tej publikacji. Według mnie nie ma wątpliwości, że II nakład się rozejdzie. Jednak nikt nie może dać Autorowi gwarancji, że na półkach księgarskich nie zostanie ani jeden egzemplarz  nowego wydania.  „Banderówkę” trzeba rozpropagować, bo po prostu na to zasługuje i  dzisiaj taka publikacja jest potrzebna. Trafia ona na odpowiedni grunt i klimat polityczny, a właściwie ich brak. 

Właśnie dlatego jest potrzeba dotarcia z jej tekstem do Ukraińców i Polaków w Polsce i poza nią. Klimat panujący dzisiaj wokół Ukraińców w Polsce nie jest dobry, a może lepiej powiedzieć fatalny. I dlatego każdy, nawet najmniejszy krok w celu jego zmiany w kierunku pozytywnym, powinien być zauważony i odpowiednio wykorzystany, i to przez obie strony, Ukraińców i Polaków. .

Książka Dżusa nie zadrażnia, a łagodzi wyobrażenie o polsko-ukraińskim konflikcie, który miał miejsce dzisiątki lat temu. Według mnie ta lektura stanowi mały, ale wyraźny sygnał  i krok  dla polsko-ukraińskiego zrozumienia i pojednania.     

Jeżeli książka byłaby wydawana w wydawnictwie, gdzie redaktor zna język ukraiński, to należałoby przy okazji poprawić transkrypcję wyrazów ukraińskich, które zapisane są w książce alfabetem łacińskim. To są sprawy drobne, ale lepiej takie pomyłki usunąć. Uważam, że wydawnictwo powinno przyjąć na siebie kwestię dystrybucji książki, w tym szczególnie w środowiskach ukraińskich. 

Nie bez znaczenia jest też cena książki. Cenę 70 złotych uważam za wygórowaną w Polsce. Sądzę, że lepiej sprzedać więcej egzemplarzy po niższej cenie.

            (...) 

Uważam, że egzemplarz książki należałoby przekazać do Biblioteki Kongresu USA. Jeżeli będzie II wydanie, to pewnie lepiej poczekać i je tam wysłać. Mój tekst nie jest klasyczną recenzją, a uwagami na potrzeby Autora.  Zadbałem o opinie na piśmie, głównie  ze strony prof. J. Nikitorowicza i M. Duplaka. Z prof. R. Drozdem nie jestem w kontakcie. Natomiast uważam, że Ukraińskie Towarzystwo Historyczne w Polsce ma duże możliwości jeżeli chodzi o ocenę i rozpropagowanie omówionej wyżej publikacji. Powtórzę – według mnie jest ona tego warta. 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Profesor poleca ankietę z błędami???!!

  Niestety, tak powstają fatalne doktoraty, a po nich habilitacje. Kompromitacja  nie dotyczy zatem tylko doktoranta.

Czy pseudonaukowa gdybologia może być sprzedawana jako światowy bestseller?

  Czy pseudonaukowa gdybologia może być sprzedawana jako światowy bestseller? w dniu  kwietnia 15, 2021   Moje pytanie jest retoryczne, bo odpowiedź na nie powinna być tylko jedna - NIE POWINNA, ale JEST i powiększa stan bezużytecznej makulatury. Mam tu na uwadze rozprawę izraelskiego historyka prof. Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie  Yuval Noah Harari'ego  pt. "21 lekcji na XXI wiek" (Kraków 2018), która jest sprzedawana w tysiącach egzemplarzy. Poza ładną okładką nadaje się jednak tylko jako dekoracja w biblioteczce domowej.   Historyk powinien zajmować się tym, co jest przedmiotem badań jego dyscypliny naukowej i obowiązującej w niej metodologii badań historycznych. Z tym większym zdumieniem czytam książkę, która z historią niewiele ma wspólnego, bowiem jej autor porzucił własne kwalifikacje postanawiając zarabiać na sprzedaży prognostycznego kiczu, czyli mniemanologii stosowanej.  Nie wypowiadam się na temat wszystkich lekcji, które usiłuje wcisnąć czytelnikom,