Przejdź do głównej zawartości

EWY JAROSZ – DOM KTÓRY KRZYWDZI




Książka pt. DOM KTÓRY KRZYWDZI  autorstwa Ewy Jarosz wpisuje się w niezwykle ważny społecznie cykl publikacji poświęconych poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o przyczyny toksyczności współczesnej rodziny. 

Najprościej można najważniejsze w życiu każdego człowieka środowisko życia określić jako takie, które toczy choroba moralna, zarażając jak chemiczna trucizna wzrastające w nim dzieci czynnikami wyniszczającymi ich zdolność do akceptowania i realizowania norm społeczno - etycznych oraz do autonomicznego rozwoju. To przede wszystkim dom, jak niezwykle trafnie zostało ujęte w tytule książki, który krzywdzi przez to, iż  nosi w sobie zarzewie moralnego zła, przy równoczesnym intencjonalnym dążeniu do dobra. Najwięcej bowiem zła - jak twierdzi filozof francuski Andre Glucksman - wyrządza się zawsze w imię Dobra, czyli pewnej idei człowieka. 

Pytając zatem o toksyczność rodziny, poszukujemy zarazem szeroko rozumianej przemocy, pogardy dla jednostki ludzkiej oraz głęboko humanistycznych racji i wartości życia. Wzrost przestępczości w naszym kraju także, a może przede wszystkim wśród nieletnich sprawia, że coraz częściej pojawiają się nawoływania czy apele o wzmożenie wobec tej grupy pokoleniowej represji, kierowanie ich do zakładów karnych tak, jak ma to miejsce w stosunku do ludzi dorosłych. W ten sposób spełni się nie tylko funkcję prewencyjną prawa, ale i uspokoi opinię publiczną. 

Mało kto jednak zwraca uwagę na to, iż wszystko zaczyna się w domu rodzinnym młodego człowieka, kiedy to jako dziecko doświadcza on nie tyle złej sytuacji materialnej, niskiego poziomu wykształcenia własnych rodziców czy niekorzystnej sytuacji mieszkaniowej (ubóstwo, ciasnota), ile niedostosowania do życia społecznego własnych rodziców (alkoholizm, przestępczość, rozwód, porzucenie, złe pożycie obojga rodziców itp.).

Dom toksyczny cechuje swoistego rodzaju choroba, patologia z tej racji, iż upowszechnia on i wdraża do negatywnych postaw czy zachowań ‘truciznę’, doprowadzając wśród swoich członków do co najmniej jednego z rodzajów szkód: moralnych, społecznych, fizycznych lub psychicznych. Ze względu na swoje właściwości wywiera szkodliwy wpływ na niepełnoletnie osoby, powodując niekorzystne skutki dla ich rozwoju lub stanu pożądanego współdziałania z innymi ludźmi w świecie. 

Sięgając do metafory Petera McLarena można stwierdzić, iż duża część dzieci i młodzieży żyje w  "zbójeckiej" rzeczywistości, która jest niczym innym, jak obszarem niewidoczności prześladowców i ofiar, pseudowychowawców i uzależnionych od nich wychowanków. Patologia i zło w wielu rodzinach stają się normą, oczywistością, toteż coraz bardziej daje się zauważać w naszym społeczeństwie zobojętnienie na ich kulturowo destrukcyjny wymiar.

Dobrze się zatem stało, że tak doświadczona już w tej problematyce Autorka podjęła na początku XXI w. próbę zwrócenia uwagi na zjawisko, które krzywdzi nie tylko ofiary rodzinnej przemocy, ale także czyni otoczenie obojętnym lub coraz mniej wrażliwym na potrzebę podejmowania interwencji w obronie słabszych. Zło jest zakorzenione w procesie socjalizacji wbrew woli wielu rodziców, toteż trzeba je dużo wcześniej rozpoznawać, wyjaśniać przyczyny jego zaistnienia, opisywać je w każdej formie, żeby możliwa była tak profilaktyka, jak i skuteczna interwencja.

Tak też postrzegam książkę Ewy Jarosz, która z jednej strony podkreśla w niej właściwą i nienaruszalną w toku dziejów rolę rodziny w każdym społeczeństwie, z drugiej zaś ostrzega przed podtrzymywaniem fałszywej świadomości na temat jej „dobrego imienia”, odsłaniając te ciemne strony życia, które – choć bolesne – wymagają określonej reakcji. Mimo ujawnienia nieprzychylnego rodzinie ogromnego „ładunku”  danych o występujących w niej zjawiskach patologicznych, 

Autorka nie stawia sobie za cel podważanie jej prestiżu czy tradycyjnie pojmowanego autorytetu. Zależy Jej jedynie na pokazaniu i zrozumieniu istoty trawiącej rodzinę  „choroby” po to, by rodzinę uzdrowić i pomóc jej w odzyskaniu, lub raczej uzyskaniu, właściwej i pożądanej kondycji. Zjawisko krzywdzenia dzieci zostało ukazane w tej pracy z uwzględnieniem kontekstu historycznego, psychologicznego, socjologicznego, pedagogicznego oraz socjoekologicznego. 

Interdyscyplinarne podejście zaowocowało nie tylko możliwością wielostronnego odczytania badanego zjawiska krzywdzenia dzieci w rodzinie, ale pozwoliło na sformułowanie nowych hipotez czy alternatywnych racji uczestników dyskursów, otwierając tym samym czytelnika na kolejne pola dociekań badawczych. Mamy tu do czynienia z wtórną rekonstrukcją teorii i wyników badań z różnych dziedzin, która pozwala Autorce na stawianie niezwykle ważnych pytań oraz na tworzenie syntetycznej wiedzy o istocie przemocy. 

Przykładowo, wydawałoby się, że rozdział „W poszukiwaniu definicji” będzie jedynie próbą odtworzenia dotychczasowego stanu wiedzy na temat przemocy wobec dzieci, tymczasem jest on ważną syntezą wielości perspektyw  i podejść do uściślenia badanego fenomenu. Wartością też jest odwołanie się do nieobecnych w Polsce teorii i wyników badań, dzięki czemu można pokusić się o analizy porównawcze zjawiska przemocy.

Książka jest godna przeczytania, gdyż stanowi zwartą, logiczną i interdyscyplinarną analizę wiedzy, która jest potrzebna w kształceniu pedagogów, nauczycieli, wychowawców, pracowników służb socjalnych, ale i działaczy społecznych, wolontariuszy stowarzyszeń, fundacji czy instytucji pomocy rodzinie oraz dzieciom. Szczególnie przydatny będzie tu rozdział, w którym ukazane są główne strategie i instytucje interwencji wobec przemocy w rodzinie tak w skali makro, mezo jak i mikro. Znaczące są tu także instytucje szeroko pojmowanych działań na rzecz pomocy krzywdzonym dzieciom, jak polski i międzynarodowy ruch korczakowski, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, Partia Dziecka czy wreszcie Rzecznik Praw Dziecka, gdyż mają one szczególne miejsce w rozwiązywaniu problemów opresjonowanego dziecka.

Książka wciąż jest aktualna w kraju, w którym zjawisko przemocy rozszerza się i nasila  w niespotykanym tempie i zakresie. Wydawnictwo „Śląsk” włączyło się dzięki temu tytułowi w toczącą się w całym kraju w mediach kampanię „Dzieciństwo bez przemocy”. Jest przecież dla kogo i o co walczyć, jeśli chcemy spełnić przesłanie wybitnych przedstawicieli humanistyki minionego stulecia na rzecz stworzenia cywilizacji bez przemocy.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Profesor poleca ankietę z błędami???!!

  Niestety, tak powstają fatalne doktoraty, a po nich habilitacje. Kompromitacja  nie dotyczy zatem tylko doktoranta.

Czy pseudonaukowa gdybologia może być sprzedawana jako światowy bestseller?

  Czy pseudonaukowa gdybologia może być sprzedawana jako światowy bestseller? w dniu  kwietnia 15, 2021   Moje pytanie jest retoryczne, bo odpowiedź na nie powinna być tylko jedna - NIE POWINNA, ale JEST i powiększa stan bezużytecznej makulatury. Mam tu na uwadze rozprawę izraelskiego historyka prof. Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie  Yuval Noah Harari'ego  pt. "21 lekcji na XXI wiek" (Kraków 2018), która jest sprzedawana w tysiącach egzemplarzy. Poza ładną okładką nadaje się jednak tylko jako dekoracja w biblioteczce domowej.   Historyk powinien zajmować się tym, co jest przedmiotem badań jego dyscypliny naukowej i obowiązującej w niej metodologii badań historycznych. Z tym większym zdumieniem czytam książkę, która z historią niewiele ma wspólnego, bowiem jej autor porzucił własne kwalifikacje postanawiając zarabiać na sprzedaży prognostycznego kiczu, czyli mniemanologii stosowanej.  Nie wypowiadam się na temat wszystkich lekcji, które usiłuje wcisnąć czytelnikom,

Oralna historia historii

  Grzegorz Dżus, Banderówka, Wyd. Rozpisani.pl, brak miejsca i roku wydania, ss. 476. Biorąc pod uwagę wieloletnią współpracę polskich pedagogów z uczonymi i nauczycielami na Ukrainie publikuję opinię profesora Stefana Łaszyna o książce, której autor porusza trudne i bolesne wydarzenia . Zostały one opisane przez  Grzegorza Dżusa w monografii pt. "Banderówka"  , której tytuł okazał się zaskakujący. A ni razu  bowiem S. Łaszyn nie spotkał w niej nazwiska Bandery. Skąd zatem taki tytuł? Tak pisze o tym poniżej:  Emilia, bohaterka książki, w 1940  roku chce wejść do swego mieszkaniaw Radymnie, które opuściła okresowo z powodu przesuwającego się frontu. Wkłada klucz w zamek - nie pasuje. Drzwi otwiera kobieta, która zwraca się do przybyłej: - Czego pani tutaj szuka? Emilia: - A co pani robi w moim mieszkaniu? W odpowiedzi słyszy: - Ooo, banderówka. Stąd wziął się tytuł książki.       W przygotowaniu publikacji wykorzystano   „historię mówioną”, która jest interdyscyplinarną metod