Przejdź do głównej zawartości

Alicja Żywczok, Ku afirmacji życia. Pedagogiczne podstawy pomyślnej egzystencji, Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego 2011, ss. 669

 




Alicja Żywczok  należy do pokolenia pedagogów łączących studia pedagogiczne z badaniami filozoficznymi.  Opublikowała już takie rozprawy, jak Filozoficzne korzenie pedagogiki radości, (Kraków 2000), Wychowanie do radości życia (Warszawa  2004), Aksjologia odkrycia naukowego – studium rozwoju i wychowania osobowości naukowych, (Toruń  2009), których części zostały włączone do najnowszej dysertacji pt. Ku afirmacji życia.  Niewątpliwie zasługuje ona na uznanie i nie będzie przyjęta obojętnie w środowisku akademickim. Teoretyczne upełnomocnienie kategorii afirmacji życia w pedagogice i dla pedagogiki jako nauki o wychowaniu i kształceniu człowieka jest jak najbardziej trafne.

Po pierwszej lekturze liczącego ponad 600 stron tomu nasuwa się pytanie: Czy musi powstać felicytologia pedagogiczna jako skrywający się w naukach humanistycznych dorobek myśli i praktyk? Jaki ma sens (re-)konstruowanie kolejnego nurtu wychowania, skoro wiele z jego komponentów i tak jest wpisanych w personalistyczne teorie wychowania? Kiedy jednak przeczytamy całe studium, przyznamy jego autorce rację, że lepiej jest budować pedagogikę na noetycznych wartościach: dobra, optymizmu, nadziei, szczęścia, radości, humoru, dynamizmu i afirmacji życia, niż nieustannie narzekać na zło, patologie, dysfunkcje, zagrożenia faktyczne i możliwe destrukcje itp. Sięgnijmy jednak bardziej analitycznie do treści poszczególnych części tej  książki.

W rozdziale 1.1. A. Żywczok formułuje główny problem badawczy: Jaki(e) jest sens/znaczenie afirmacji życia w procesie rozwoju (ontogenezie oraz filogenezie) i wychowania osoby ludzkiej? (s. 49) Przyjęte jednak problemy szczegółowe znacznie wykraczają poza pole tego problemu. Nie wiemy, dlaczego zostały one sformułowane w sposób, który nie zawiera explicite kryterium ich wyłonienia? Zgodnie z obowiązującą procedurą badawczą po określeniu problemu badawczego w formie pytania dopełnienia, należało wyjaśnić, czym jest afirmacja życia, jakie są jej cechy i jakie z tego powodu wynikają konieczne do zbadania problemy szczegółowe, a te powinny zaczynać się od partykuły pytajnej „Czy…?” 

Tymczasem oferuje nam się serię 11 pytań dopełnienia, z których każde mogłoby być odrębnym problemem głównym. To błąd, kierujący badaczkę w otchłań nieustrukturyzowanych poszukiwań teorii i poglądów, dla których – poza fundamentalną kategorią „afirmacja życia”  nie ma żadnego łącznika. Można zatem pisać o wszystkim, wydobywając przy okazji także to, co wiąże się z głównym problemem. Przykładowo: jak Autorka tej książki zamierza zbadać problem: Jaka jest struktura relacji pomiędzy afirmacją życia a innymi jakościami aksjologii? (s. 49) O co tu chodzi?

Skoro problemem głównym jest kwestia afirmacji życia w procesie wychowania osoby ludzkiej, to na jakiej podstawie A. Żywczok wyprowadza z tego jako problem szczegółowy pytanie: Jakie znaczenie ma postawa afirmacji życia w rozwoju nauki? (s. 50) Czyja afirmacja życia jest tu istotna? Dlaczego interesuje ją tu w tym kontekście nauka? Zwracam na to w tym miejscu uwagę, bo jest to dość powszechnie pojawiająca się maniera niektórych u naukowców pisania o wszystkim, ale bez przyjętych kryteriów poszukiwania, odczytywania i porządkowania wiedzy. Mamy przed sobą niewątpliwie naukową dysertację, która wpisuje się w nurt szeroko rozumianych badań humanistycznych, porównawczych o charakterze intra-inter- i transdyscyplinarnym. Można jednoznacznie stwierdzić, że ze względu na swoją zawartość merytoryczną i bogactwo wykorzystanych do studiów źródeł, wskazuje na erudycję Autorki, jej ogromną pracowitość i konieczny do wydobycia, przeanalizowania i zapisania wysiłek (od-)twórczy.

Od pierwszej strony tej rozprawy odczytujemy pasję i radość pisania o tym, co jest przedmiotem nie tylko osobistych zainteresowań poznawczych, ale i wyczulenia na nieobecność w większości rozważań, jakże koniecznego w kształceniu pedagogów, optymizmu i afirmacji życia. Być może przesyt pedagogiki krytycznej, nieustannego dekonstruowania Zło-Bytu, z jakim mamy od ponad dwudziestu lat do czynienia w naszej codzienności oświatowo-wychowawczej sprawia, że musiała powstać praca będąca przeciwwagą negatywizmu, pesymizmu, wypalenia zawodowego i permanentnego podkreślania kryzysów indywidualnych, społecznych, instytucjonalnych i globalnych w naszym życiu. Niniejsza  książka staje się dopełnieniem obrazu świata wychowania, odsłonięciem tego, co Hubertus von Schoenebeck określa mianem – Jenseits der Erziehung (drugą stroną wychowania).  

Czytając tę rozprawę, byłem pod wrażeniem wydobywanych przez Autorkę „perełek” cudzych myśli, poglądów, przemyśleń wybitnych humanistów różnych epok, a nawet krążących w naszej popkulturze powiedzonek, które dotyczą badanej przez nią podstawowej zmiennej. Dopiero dzięki temu widać, jak powstające w różnych czasach, miejscach i naukowych dyscyplinach myśli czy teorie, zbiegają się w tej syntezie w heterogeniczną jedność. Pozwala nam to także na dostrzeżenie subtelnych różnic i odcieni myśli dotykających tych samych wydawałoby się stanów ludzkich przeżyć i doświadczeń. Jeśli wziąć pod uwagę to, że w nauce nie ma potrzeby powtarzania wielu, znanych już tez, poglądów czy teorii, kiedy tego typu zabieg pisarski nie wnosi niczego nowego do prowadzonych studiów, a ma jedynie świadczyć o erudycji autorki, to zbyteczne poszerzanie dzieła nie czyni go bardziej wartościowym od innych rozpraw, których autorzy kierują się jednak dyscypliną syntetycznego i logicznego myślenia.

Miejscami mamy w tej rozprawie przesyt argumentacji, której część jest ewidentnie zbyteczna, nie wnosząc niczego nowego do logiki i jakości przyjętej narracji. Nie da się też uniknąć w tak szerokim tomie powtórzeń często tych samych wniosków czy tez (zob. s. 43 i 84)  Przykładowo: nie trzeba referować wszystkich rodzajów fenomenologicznych czy hermeneutycznych podejść do interesującej badaczkę kategorii, by wskazać na własny wybór spośród nich tych najbardziej adekwatnych do własnej problematyki badawczej. To nie jest rozprawa z filozofii współczesnej, ale z teorii wychowania, a zatem nie ma potrzeby referowania w niej zagadnień dalece wykraczających poza obszar własnych dociekań. Im więcej stron tekstu, który nie został poddany rygorom analityczno-syntetycznym, tym większe pole do pojawienia się w nim treści, które budzą nie tylko sprzeciw, ale i zdumienie.

Kiedy zerwiemy z liniowym odczytywaniem tekstu, to dostrzeżemy, że ma on jednak swoją logiczną strukturę, ład, nasycenie wartościowymi, a dość rzadko przywoływanymi w debatach naukowych, publikacjami. Autorka znakomicie porusza się w literaturze  filozoficznej, jak i psychologicznej, psychoterapeutycznej czy socjologicznej, niezwykle celnie dobierając źródła, często już zapomnianych autorów. Odszukała nie tylko rozprawy zwarte, ale i rozproszone i trudne do wydobycia artykuły z czasopism naukowych czy prac zbiorowych, które powstawały i zostały opublikowane nawet kilkadziesiąt lat temu. Potwierdza tym samym, że można dokonać rzetelnej kwerendy literatury przedmiotu, jeśli tylko poszukuje się prawdy, także tej prawdy istniejących już dokonań oraz gdy dąży się do jak najpełniejszego ukazania osiągnięć nieobecnych już w naszej dobie czy także współcześnie podejmujących dane zagadnienie humanistów, jakże często znakomitych naukowców.

Problematyka radości czy afirmacji życia nie była przecież postrzegana jako kategoria godna naukowego badania, chociaż fascynowała nie tylko filozofów, ale i psychologów, antropologów kulturowych czy historyków.  Zwracam na to uwagę, gdyż coraz częściej spotykam się z powierzchownością dociekań, które powinny służyć usytuowaniu własnych badań na tle już istniejących wyników poszukiwań i ustaleń.  Rozdział 2 nie jest jedynie, jak sugeruje to jego tytuł, polemiką z hedonizmem etycznym i psychologicznym, ale zarazem syntetycznym wykładem z dziejów myśli filozoficznej od czasów starożytnych po współczesne, która dotyczy idei radości życia. Istotną jego wartością jest opatrzenie wybranych dyskursów felicytologicznych krytyką.

Jakie są słabości tego typu rozprawy? Zwracam uwagę na pułapki, które stają się pochodną nadmiaru wiedzy i zbyt szeroko określonego pola wiedzy przy równoczesnym braku metodologicznej dyscypliny prowadzenia własnych analiz i konstruowania na ich podstawie syntez. Bardzo łatwo może bowiem pojawić się zarzut eklektyzmu w negatywnym tego słowa znaczeniu. Tymczasem widać w strukturze narracyjnej wysiłek nadania jej ram, które usprawiedliwiałyby stan wspomnianego przeze mnie nadmiaru.  Zapewne przyjęcie metodologii badań filozofii analitycznej sprzyjałoby większemu rygorowi myślenia.

 Fenomenologiczna i hermeneutyczna metoda badań czyni proces wglądu w istotę interesującego nas zjawiska niemalże nieskończonym, a w każdym razie nigdy niedomkniętym, gdyż „koło hermeneutyczne” nie zawiera w sobie czynników hamujących czy też ograniczających proces poznania. Taką rozprawę można pisać bez końca, a każda nowa publikacja, ocierająca się chociażby o problem afirmacji życia, wyzwala w badaczu potrzebę jej uwzględnienia, gdyż nie da się już uciec od wzbudzonych przez nią asocjacji. Nie dostrzegam zresztą w tej pracy metody fenomenologicznej, gdyż ma w niej miejsce wyraźnie hermeneutyczny charakter badań tekstów naukowych.

Autorka pomija kluczowe dla fenomenologii pedagogicznej rozprawy np. Jacka Filka czy Stanisława Rucińskiego, bo wówczas nabrałaby przekonania, na czym polega dociekanie istoty wychowania w tym właśnie ujęciu. Pisanie o wychowaniu do afirmacji życia jako naturalnym wprowadzaniu młodego człowieka w symbiotyczne relacje pomiędzy większością najważniejszych jakości aksjologii (s. 178) jest zaprzeczeniem istoty wychowania, czyniąc je właśnie – jak pisze profesor filozofii fenomenologicznej J. Filek - pseudowychowaniem[1].

Alicja Żywczok miejscami zatem nieco gubi się w swoich sądach, nie bacząc na ich treść z pewnym dystansem i odniesieniem do szeroko pojmowanej wiedzy pedagogicznej, także tej o orientacji postpozytywistycznej. Niestety, sama miejscami potwierdza to, co formułuje – nie wiedzieć w stosunku do czego – na temat dynamicznego rozwoju scjentystycznie kształtowanej pedagogiki opisowej i eksperymentalnej, że (…) rozrost treści pedagogicznych związanych z licznymi wynikami badań empirycznych (…) pozostawił w tyle teorię pedagogiczną i zahamował rozwój myśli systemowej.(s. 81) Są w tej rozprawie tezy, które świadczą o braku spójności analizowanych pojęć czy zagadnień. Miejscami autorka już tak „bawi się słownictwem”, że formułuje nonsensy, typu:  Pedagogika, która aspiruje jedynie do tego, by metodami ilościowo-jakościowymi badać obiektywne prawa, reguły i wartości jako fakty społeczne, przeistacza się raz w socjologię, innym razem w psychologię, czy nawet w etnologię. (s. 78).

To w końcu czym jest dla A. Żywczok pedagogika? Ile jest tych pedagogik? Jak zatem można nazwać pedagogiką coś, co jest socjologią, psychologią czy etnologią? Przedmiotem badań pedagogicznych nie są wartości, normy, a nawet sądy wartościujące, gdyż tym zajmuje się aksjologia jako dział filozofii. Lęk przed otchłanią tajemnicy w nauce może prowadzić badacza wprost do zachłyśnięcia się wielością społecznych faktów, a nawet do przyzwyczajenia do zadawalania się statystycznymi ogólnikami. Ten rodzaj faktomanii może w odniesieniu do badacza sprzyjać rozwojowi postawy braku pokory lub niedoceniania badawczej złożoności człowieczeństwa. (s. 79) 

Tylko ktoś, kto sam nie przeprowadził w swoim naukowym doświadczeniu badań empirycznych może formułować tego typu sądy, które je dezawuują, nie znajdując pokrycia w rzeczywistości. Wypadałoby nie tylko wymagać więcej pokory od siebie, ale i wyrazić szacunek wobec tych badaczy, którzy potrafią poprawnie metodologicznie realizować empiryczne projekty badawcze. Te wcale nie muszą nie doceniać badawczej złożoności człowieczeństwa.

Socjologizm dokonuje wewnętrznej autodestrukcji nauki, gdyż żadne społeczeństwo nie może istnieć bez wspólnej podstawy przekonań moralnych. (s. 79) Jaki socjologizm ma na myśli autorka tej książki - Emila Durkheima, Paula Bartha, Johna Almacka, Andrzeja Radziewicza-Winnickiego czy może Mirosława J. Szymańskiego? Dlaczego do tak formułowanych sądów nie daje przypisów? Po co formułować sądy, które są nonsensem, jak np. Nihilizm psychoanalizy i materializmu, redukujący konstytutywne wyróżniki człowieczeństwa albo do nieokiełznanego zbioru popędów albo do reakcji pierwiastków chemicznych, a deontyczną wielkość człowieka – do bezwolnego przedmiotu tychże – jedynie przyjemnościowych – dążeń, staje się sukcesywnie, jak sądzę, źródłem rozkładu europejskiej kultury afirmacji życia.   (s. 80) Autorka powinna kilkakrotnie przeczytać to zdanie, by zdać sobie sprawę z „bełkotu”, który nie ma nic wspólnego z naukową analizą źródeł wiedzy.  Ta bowiem wymaga jednak rzetelnego odwołania do źródeł, a nie rzucania niczym nieuzasadnionych i ogólnikowych osądów.

Co ma oznaczać stwierdzenie: Teraz, kiedy pedagogika może rozwijać swe powiązania z innymi naukami i rozszerzać zasięg badawczy, sama odmawia sobie prawa do wyrażania pedagogicznych intuicji i sięgania do rzeczywistości ponadzmysłowej. (s. 80-81) które nie jest niczym poparte w rozprawie A. Żywczok? Czy mam podać tytuły rozpraw B. Nawroczyńskiego, K. Sośnickiego, W. Okonia. T. Lewowickiego. B. Suchodolskiego, itd., by wykazać, że nawet w okresie totalitaryzmu i monizmu ideologicznego pedagogika rozwijała się w ścisłej łączności z innymi naukami?  Zbytecznie A. Żywczok kreuje nazwy, które są pozbawione sensu, jak np. dziedziny pedagogiki i filozofii, które - jej zdaniem - powinny tworzyć: pedagogikę ontologii, pedagogikę epistemologii czy pedagogikę felicytologii.(s. 83) Czy nie potrafi odróżniać przedmiotu badań pedagogiki (jej rodzaju czy kategorii) od perspektyw badawczych analizowanych w niej fenomenów czy procesów?

W rozdziale 2 pisze: W obrębie pedagogiki nie rozpatrywano dotąd systemowo idei eudajmonicznych – tym dotkliwsza jest więc w dyscyplinach pedagogicznych nieobecność aksjologicznego i celowościowego ujmowania pomyślności życiowej człowieka oraz brak odniesienia analizowanej kategorii do metodyki wychowania. (s. 121). Nie mogę zgodzić się z tezą, która wynika tylko i wyłącznie z niedoczytania jednej z moich książek, a A. Żywczok przywołuje w swojej bibliografii bez odniesień w swoim tekście. Piszę w niej dość szeroko o tym, że systemem wychowania ku szczęściu i radości życia w pedagogice jest skauting Roberta Baden Powella: „Szczęście osiąga się przez posiadanie wyższych ideałów i przez służbę. Wzbogaca duszę w ideały współżycie z przyrodą, poznanie jej i podziwianie jej, a przez to stwierdzenie Boga Stwórcy w jego działach. Boską cnotę Miłości, której zadatki nosi w sobie każdy człowiek, rozwija się przez służbę, przedewszystkiem przez poświęcenie się dla bliźnich[2].  

Tę właśnie koncepcję skautowego szczęścia Władysław Tatarkiewicz określał jako system osiągania go przez nasycenie. Proces ten charakteryzuje tendencja do nieodkładania pełni życia na bliżej nieokreśloną przyszłość, na życie pozagrobowe lecz wręcz odwrotnie, przeżywania go w całej pełni tu i teraz. Osiąganie szczęścia w teraźniejszości, w życiu doczesnym może pomóc w pozyskaniu go po śmierci. „Nie należy odkładać szczęścia do jakichś przyszłych dni, ale przez cały czas cieszyć się życiem. Można umrzeć jutro, a wtedy będzie już za późno na wciąganie w płuca świeżego powietrza, na patrzenie na świeże liście i cieszenie się śpiewem ptaków[3].

Oparcie szczęścia na rzeczywistości tylko pozornie jest statyczne. Nie można go bowiem osiągnąć bez zaangażowania się w obie metody – idealizację i służbę. Wyższe ideały oraz istotę służby wskazują skautom, oparte na kodeksie średniowiecznych rycerzy i ideale chrześcijańskiej szlachetności. Dlatego wartość szczęścia i afirmacji życia jest wpisana w skautingu w Prawo Skautowe i Przyrzeczenie, gdzie Prawo, podobnie jak Mojżeszowy dekalog, zawiera 10 punktów, w tym ten mówiący o tym, że: Skaut uśmiecha się i pogwizduje we wszystkich trudnych okolicznościach. To właśnie założyciel polskiego skautingu Andrzej Małkowski nadał w rodzimej wersji temu właśnie prawu znacznie głębsze znaczenie, zapisując: Skaut jest pogodny i wesoły. Do tak rozumianego prawa została wprowadzona metodyka pracy z nim oraz samowychowawcza jego interpretacja. 

Wesołość ma być bowiem dla skauta przejawem pogody, wesela duchowego i radości. Bierze ona swój początek z zadowolenia w wyniku sumiennego spełniania obowiązków. Pogoda ducha nie może być sztuczna i fałszywa, a przez to płytka, bo się szybko skończy. Należy zatem zapobiegać „dąsaniu się” skautów, kaprysom, smutkom i zwątpieniom. Nie bez powodu lord Baden Powell był w uznaniu za jego uniwersalistyczny, ogólnoświatowy system wychowania nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla. 

Podobnie należałoby przywołać w tym miejscu prace Aleksandra Sutherlanda Neilla na temat roli szczęścia w jego koncepcji wychowania. Nie została ona dostrzeżona przez A. Żywczok, choć nazwisko autora pojawia się na stronach jej książki. Jest to tymczasem niezwykle spójna, a zorientowana właśnie na wartość szczęścia koncepcja wychowania antyautorytarnego w jego Summerhill.  

Duże partie tej rozprawy są zestawieniem różnych tekstów, krążących wokół kategorii afirmacji życia, co jest szczególnie widoczne w rozdziale 3 pt. Realizacja jakości idealnych w procesie wychowania. Jak pisze A. Żywczok: Są nimi przede wszystkim szczegółowo rozpatrywane w tej części pracy takie jakości idealne, jak: godność, autentyczność, odwaga, sprawiedliwość i wielkoduszność, ale również inne jednostki aksjologiczne, spośród których na uwagę pedagogów i filozofów wychowania zasługują: wspaniałomyślność, wdzięczność, hojność i zacność. Te klasyczne kategorie są wciąż niezbędne człowiekowi, aby mógł dokonywać prawidłowego wyboru między tendencją do kreowania egzystencji specyficznie ludzkiej (progresją) a powrotem do egzystencji zwierzęcej (regresją). (s. 173). Tu jest właściwie mowa o wszystkim, ale bez klarownego kryterium analizy w odniesieniu do afirmacji życia.

Całkowicie wymyka się tu autorce narracja z „hermeneutycznego koła”. Natomiast już rozdział 4 pt. Afirmatywny sens twórczości ludzkiej” został napisany w oparciu trzy wymiary aktu twórczego, które postulatywnie powinny mieć znaczący udział w umacnianiu ludzkiej afirmacji życia. Badań na ten temat nikt nie prowadził, toteż normatywny charakter narracji musi mieć tylko i wyłącznie postulatywny wymiar.  Po co jednak autorka pisze tu o pracy naukowej, podejmuje kwestie naukoznawstwa i autonomii uniwersytetu? Co to ma wspólnego z wychowaniem do afirmacji życia? Ten tekst nie prowadzi nas ku żadnej nowej teorii. Sama przecież pisze na s. 357: Aby nauka – wcielenie rozumu – zdołała się wznieść na dostatecznie wysoki poziom teorii, nie może zajmować się wyłącznie tym, co poszczególne.

Całkowicie rozczarowuje „Zakończenie” pracy, które jest powtórzeniem zawartych w książce sądów. Przy założeniu, że będzie tu zastosowana metoda badań systemowych, spodziewałem się właśnie spójnego strukturalnie systemu wychowania ku afirmacji życia, jakiejś chociażby własnej teorii, a tymczasem autorka pozostawia nas z obszernością treści bez afirmacji własnej chociażby koncepcji wychowania (chociażby mikrosystemu wychowawczego). Wynikiem jej dociekań nie jest ani teoria bliskiego, ani dalekiego zasięgu. Dlaczego mimo powyższych uwag krytycznych czy polemicznych zachęcam do przeczytania tej książki? 

Głównym powodem jest to, że Alicja Żywczok jest pedagogiem z misją, z pełnym przekonaniem angażującym się w kreowanie pedagogiki afirmacji szczęśliwego życia. Treść książki zachęca czytelników do włączenia się w tę debatę, czy podjęcia badań empirycznych, by nawet eksperymentalnie zaprojektować realizację idei afirmacyjnego wychowania. Bez tak szeroko - mimo wszystko – opisanej problematyki, nie mielibyśmy możliwości konfrontowania jej z różnymi wersjami praktyk kształcenia, wychowania czy opieki. Stanowi ona znaczące podstawy do konceptualizacji nowych i innych już badań, dzięki którym zostanie wzbogacona tak teoria, jak i szeroko pojmowana praktyka edukacyjna.



[1] J. Filek, Pytanie o istotę wychowania, Studia Filozoficzne 1984 nr 4

[2] S. Sedlaczek, Podstawy etyczne skautingu, „Harcmistrz” 1927 nr 11.

[3] W. Tatarkiewicz, O szczęściu, Warszawa 1979, s. 376.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Profesor poleca ankietę z błędami???!!

  Niestety, tak powstają fatalne doktoraty, a po nich habilitacje. Kompromitacja  nie dotyczy zatem tylko doktoranta.

Pseudonaukowa monografia Pauliny Formy

  Mamy wreszcie trzecią publikację pani Pauliny Formy, która - tym razem pod tytułem "Dziecięca kreacja biografii w rodzinach wielodzietnych" (Kraków 2016) określona została jako monografia habilitacyjna. Niestety, ale i ta rozprawa obciążona jest poważnymi błędami w założeniach metodologicznych projektu badawczego . Analiza ilościowa i jakościowa uzyskanych przez autorkę danych na podstawie przeprowadzonej diagnozy nie ma zatem naukowej wartości. Może służyć co najwyżej publicystyce, ale nie naukom społecznym.  Wą t p l i w o ś c i budzi już t y t u ł k s i ą ż k i , k t ó r y jest n i e a d e k w a t n y d o p r e z e n t o w a n y ch w n i e j t r e ś c i . Wskazuje bowiem na to , że c e n tra l n ą o sią  analizy b ę d z ie tworzenie przez dzieci własnej biografii ( „ d z i e c i ę c a k r eacj a b i o g r a f i i … ” ). Tymczasem p r o b l e m g ł ó w n y , k t ó r y stanowił podstawę do konceptualizacji b a d ań, brzmi w tej książce odmiennie ...

Czy pseudonaukowa gdybologia może być sprzedawana jako światowy bestseller?

  Czy pseudonaukowa gdybologia może być sprzedawana jako światowy bestseller? w dniu  kwietnia 15, 2021   Moje pytanie jest retoryczne, bo odpowiedź na nie powinna być tylko jedna - NIE POWINNA, ale JEST i powiększa stan bezużytecznej makulatury. Mam tu na uwadze rozprawę izraelskiego historyka prof. Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie  Yuval Noah Harari'ego  pt. "21 lekcji na XXI wiek" (Kraków 2018), która jest sprzedawana w tysiącach egzemplarzy. Poza ładną okładką nadaje się jednak tylko jako dekoracja w biblioteczce domowej.   Historyk powinien zajmować się tym, co jest przedmiotem badań jego dyscypliny naukowej i obowiązującej w niej metodologii badań historycznych. Z tym większym zdumieniem czytam książkę, która z historią niewiele ma wspólnego, bowiem jej autor porzucił własne kwalifikacje postanawiając zarabiać na sprzedaży prognostycznego kiczu, czyli mniemanologii stosowanej.  Nie wypowiadam się na temat wszystkich lekcji, które usił...